7 grzechów głównych – Pycha

Dostęp bezpłatny

W czasach, kiedy byłem klerykiem, w seminarium duchownym nie było można używać elektroniki. Było to po prostu wbrew panującym zasadom, które wówczas obowiązywały. Co do korzystania z komputerów – było to możliwe jedynie w wyznaczonych godzinach i w określonym miejscu. Prawo nie obowiązywało diakonów, którzy musieli z nich korzystać aby pisać swoje prace magisterskie. Używanie telefonów komórkowych było zabronione. Jedynie można było zatelefonować z furty seminaryjnej do najbliższej rodziny. Musiałem to zaakceptować i zaakceptowałem.

Dziś w obecnych czasach wiem, że w seminarium już na okrągło chodzą komputery i klerycy używają telefonów komórkowych. Być może ktoś dojrzał do pewnych zmian. Kilka lat wcześniej jeszcze tak nie było. Ówczesny następca  śp. rektora ks. Władysława Nowaka nawet tę decyzję podtrzymał. I prawdopodobnie stąd owa decyzja o pozbawieniu mnie prawa do dalszej nauki i bycia klerykiem roku III.

W jaki sposób się dowiedział? Odpowiedź może tkwić z dużym prawdopodobieństwem w donosach na mnie. Kto donosił? Klerycy innych roczników, którzy chcieli zabłysnąć w zielonych oczach nowego rektora seminarium. Prawdą jest, że będąc administratorem nowej strony seminaryjnej musiałem w jakiś sposób ją postawić. Pamiętam doskonale, że do późnych godzin nocnych siedziałem nad nią w sali komputerowej (gdzie de facto jedynie był internet), aby tylko móc skończyć ową stronę. Być może już wtedy niektórzy klerycy chcieli mnie usunąć. Być może nie spodobało się im, że mam “specjalne przywileje” u ks. rektora.

Zauważyli, że śp. ks. rektor Władysław Nowak darzył mnie dość sporym zaufaniem i nie im, a mi oddał pieczę nad administrowaniem stroną seminaryjną, ponieważ diakon który nią się zajmował już odchodził – był wyświęcany na kapłana. Może to właśnie dlatego postanowili działać. Ja natomiast nie byłem świadom tego, że kleryk może donieść na innego kleryka.

Ale mimo tego działałem dalej. Na drugim roku seminarium zmieniliśmy lokalizację i przenieśliśmy się do innego akademika starszych roczników a nasze dotychczasowe pokoje zajęli nowi klerycy roku pierwszego. Już od tamtej pory zacząłem na spokojnie zabierać laptopa do pokoju, ponieważ czekało mnie sporo pracy w edytowaniu, składaniu informacji i umieszczaniu ich na nowej stronie seminaryjnej. Robiłem to za cichym przyzwoleniem śp. ks. rektora.

I możliwe, że to nie spodobało się grupie kleryków, którzy postanowili po prostu donieść nowemu rektorowi o moim “złym” zachowaniu. Bo mówiąc szczerze w dniu, kiedy usiadłem po raz ostatni na krześle w gabinecie nowego księdza rektora (zmienił miejscówę i przeniósł się z małego pokoiku, który służył byłemu już śp. ks. Nowakowi jako dotychczasowy gabinet, do większego pokoju z ładnym jasnym widokiem), usłyszałem że główny powód mojego wyrzucenia z seminarium to po prostu nieposłuszeństwo nowemu rektorowi. I to zrodziło we mnie pewne myśli, że zdałem sobie sprawę, że nikt inny nie mógł tego lepiej obmyślić jak Ci klerycy, którzy teraz nie mogą bez siebie żyć. A ja, ku zaskoczeniu mojego rozmówcy spokojnie odpowiedziałem, że mogę odejść bez problemu, jeśli uważa, że jestem nieposłuszny etc.

Prawdą jest, że za kadencji nowego rektora prawie większość kleryków odeszła z seminarium. Ten człowiek, który sprawował władzę w seminarium albo był tak głupi, albo tak podatny na wszelkiej maści plotki.

Teraz widząc jak bardzo życie w seminarium się zmieniło i doszło do kilku większych przemian, zdaje sobie sprawę, iż ten zielony ludzik był w wielkim błędzie, tak surowo mnie oceniając. Połknął przynętę, którą zgotowała mu grupka kleryków i jak się okazało za długo nie nacieszył się z bycia rektorem. A ci, którzy na mnie donieśli nowemu rektorowi, dziś goszczą na łamach kilkunastu gazet, portali internetowych i mówią o sobie tylko w superlatywach. Sami oczywiście śmiali się ze mnie, jak ja gościłem w paru artykułach i wypowiadałem się na temat mojej książki pt. “Ostatni Rekrut”. Ja również się teraz z nich śmieje, że nawet nie wiedzą, że są bardzo bardzo wysoko na świeczniku, z którego mogą szybko spaść. Oni również mają ciężkie grzechy na sumieniu i do końca nie są tacy uczciwi, jak sami mówią.

A i im los kiedyś zgotuje pewne niespodzianki…

👁 Ten wpis został przeczytany 74 razy.

☕ Szacowany czas czytania: 4 min.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *