Wojna czyli jak znalazłem się pośrodku niej

Dostęp bezpłatny

Historia, którą poniżej opisuję wydarzyła się tuż po moim odejściu z warmińskiego seminarium duchownego, ponieważ ktoś za dużo sypnął kłamstwami nowemu rektorowi, który również będzie szerzej opisany na kartach tego bloga. Muszę zaznaczyć na wstępie, iż to historia prawdziwa, w żaden sposób nie chcę obrazić dziekana, który pojawi się tutaj na moment, ponieważ tego człowieka bardzo szanuję i strasznie mi pomógł w chwili, gdy świat kapłański runął mi przed nosem. Pozbierał mnie do kupy i dał nadzieję na lepsze jutro.

Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę Drodzy Czytelnicy iż moje odejście z seminarium ciągnęło również konsekwencje zaprzestania bycia studentem (w rodzaju kleryka) na Wydziale Teologii, gdzie zgodnie z nauczaniem również uczyliśmy się z osobami świeckimi. Ja zdawałem sobie z tego sprawę, iż wyrzucenie mnie z seminarium automatycznie pozbawiało mnie prawa do bycia w dalszym ciągu studentem Wydziału Teologii. Ale był na to sposób i był ktoś kto mi umożliwił dalej uczestniczenie w życiu Wydziału Teologii, tym razem na kierunku Nauk o Rodzinie.

Po zatrzaśnięciu drzwi rektoratu w seminarium duchownym i wyrzuceniu przeze mnie na odchodne paru gorzkich słów, zobaczyłem jak na korytarzu seminaryjnym z pokoju roku I wychodzi pewien kleryk, który przebywał tutaj na wakacje (klerycy mieli wakacyjne dyżury w seminarium). O dziwo z mojego – byłego – już roku!

Po opuszczeniu obiektu seminarium, udałem się w drogę powrotną. Nie omieszkałem powiadomić bliskich o tym co się stało. Po powrocie do domu wieść o moim odejściu szybko się rozniosła. A ja zastanawiałem się co dalej… Musiałem działać! Postanowiłem za dnia wybrać się do ówczesnego dziekana Wydziału Teologii i zapytać się jakie mam szanse na kontynuowanie nauki na kierunku Teologii.

Tak zrobiłem. Słońce grzało, wakacje trwały w najlepsze a ja udałem się na spotkanie z księdzem dziekanem Wydziału Teologii (uprzednio zatelefonowałem do niego i po krótkiej wymianie zdań ustaliliśmy, że wpadnę do niego z wizytą na Wydział – bo akurat na nim przebywa).

Obawiałem się z jego strony najgorszego. Po krótkiej wymianie zdań z woźną wydziału, zapukałem do jego gabinetu. Siedział za biurkiem i wypełniał jakieś papiery. Przyjął mnie serdecznie i kazał usiąść naprzeciw siebie i zaczęliśmy rozmowę. Rozmowa była bezpośrednia, szczera i chyba nie spodziewałem się tak szybkich fantastycznych jej rezultatów. Byłem wręcz oszołomiony tak nagłym i niespodziewanym zwrotem akcji. Poczułem szczęście.

Z przykrością muszę powiedzieć, iż bardzo szanując osobę księdza dziekana Wydziału Teologii, nie ujawniam treści rozmowy, którą do dziś pamiętam. Powody są oczywiste 😉

Po skończonej rozmowie ówczesny ksiądz dziekan Wydziału Teologii, dopytał mnie jeszcze o kilka drobiazgów, ja sobie zanotowałem najważniejsze kwestie, które z nim w trakcie rozmowy poruszyłem i jego dwa pomysły i miałem mu dać odpowiedź w ciągu kilku dni.

Ale ja już prawie wiedziałem którą zaproponowaną opcję wybieram. Miałem do wyboru aż trzy opcje. Licząc tę najgorszą, bym zaczynał od zera, a z tą mocniejszą byłbym szczęśliwszy.

I tak w nowym roku akademickim wylądowałem nie na 1 roku Nauk o Rodzinie, nie ciągnąłem dalej nauk teologicznych (nie zniósłbym grubego i chudego, którzy z pewnością siedzieli blisko siebie na każdym wykładzie i aż jeden pocił się na czole, patrząc na drugiego), a wylądowałem od razu na 2 roku Nauk o Rodzinie. Choć miałem jeszcze inną propozycję – dużo, dużo ciekawszą.

Ale największe wrażenie chyba zrobiłem pokazując się ponownie na Wydziale Teologii. Już mogłem działać samodzielnie i nie zwracać na nikogo uwagi. Nikt już mnie nie kontrolował, nikt nie mógł na mnie donieść do rektora seminarium. Zmieniłem styl ubierania się, zmieniłem fryzurę. Czasy seminaryjne minęły.

Największą kontrowersję budził fakt, że z pewnością niejeden kleryk zadawał sobie pytanie jakim cudem facet, który został wyrzucony z seminarium trafił od razu na 2 rok Nauk o Rodzinie. Ba! A mogłem ich zszokować jeszcze bardziej…

Ale to były moje początki na Wydziale Teologii. Miałem dużo do roboty i mnóstwo pomysłów, o których wkrótce na blogu.

👁 Ten wpis został przeczytany 74 razy.

☕ Szacowany czas czytania: 4 min.

One thought on “Wojna czyli jak znalazłem się pośrodku niej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *